Gladiatorzy. Bogowie Areny. Nieustraszeni wojownicy ścierający się na piaskach Koloseum. Nawet jeśli nie uważaliście na lekcjach historii, to stacje telewizyjne zadbały, abyście wiedzieli o czym, czy też o kim mowa w grze Blood & Glory. Zauroczeni zwiastunem oraz pochlebnymi komentarzami, ściągnęliśmy aplikację i postanowiliśmy ją przetestować na łamach naszego serwisu. Zapraszam do lektury… ale tylko tych, w których płynie krew wojownika! ROAR!
Wideo recenzja na początek
Na czym graliśmy?
Platformą testową dla gry Blood and Glory był tablet Acer Iconia Tab A510, oparty o układ Tegra 3. Więcej informacji o tym urządzeniu znajdziecie w naszych pierwszych wrażeniach, a już niedługo w maniaKalnym teście.
Prosta ale krwawa
Blood and Glory nie ma fabuły, którą byśmy odkrywali w miarę trwania rozgrywki. Projektanci stworzyli tą grę tylko w jednym celu – aby zapewnić użytkownikowi proste, nieabsorbujące umysłu zajęcie, przy którym zdoła się w pełni zrelaksować. Fakt, że mamy tu dużo krwi, ostrą broń i grożące zakażeniem rany, jest tylko miłym dodatkiem, który z pewnością docenią miłośnicy tego typu klimatów.
W trakcie gry wcielamy się w bezimiennego gladiatora, który staje do walki na żółtych piaskach największej na świecie areny – Koloseum. Jego przeciwnicy są liczni, a jeden groźniejszy od drugiego. Do pomocy jednak mamy szeroki wachlarz broni, pancerzy oraz dopalaczy (potki 🙂 ). Naszym celem jest przebić się przez wszystkich rywali, w zasadzie w każdym przypadku po ich trupach. Samemu nie polec i zdobyć uznanie żądnego krwi i mocnych wrażeń tłumu.
Może mało ambitne… ale czy trzeba czegoś więcej? Dlatego bez zwłoki zabieramy się do gry.
Pot, krew i łzy
Blood and Glory jest grą statyczną. Nie uświadczymy tu rozbudowanych map, po których moglibyśmy biegać, skakać, turlać się i jeszcze raz biegać. W zasadzie każda mapa jest niemal identyczna, jeśli nie liczyć kilku wyjątków. Nasz bohater zaś stoi na środku areny wraz ze swoim przeciwnikiem i okładają się nawzajem niebezpiecznymi narzędziami. Oczywiście żaden z nich nie stoi jak kołek. Do dyspozycji bowiem mamy zestaw uników, bloków i parowań, które pozwolą nam zachować krew w żyłach.
Układ sterowania jest prosty. Wszystkie potrzebne przyciski zostały wyciągnięte na wierzch w postaci aktywnych pól przy krawędziach ekranu. Dysponujemy dwoma kierunkami uników (prawo i lewo) oraz blokiem tarczy. Ataki wykonujemy przeciągając palcem po ekranie w kierunku w którym chcemy uderzyć bronią. Ma to wpływ na animację oraz możliwość wyprowadzenia ciosu krytycznego.
Po prawdzie, to często gęsto w radosnej harataninie będziemy zapominali o konkretnych układach ciosów starając się położyć przeciwnika gradem chaotycznych uderzeń. Jednakże kierunek uderzenia staje się bardzo ważny w chwili gdybyśmy chcieli sparować uderzenie. Wtedy musimy wyprowadzić cięcie w tej samej płaszczyźnie co przeciwnik. W teorii może się to wydawać bardzo trudne do wykonania. Wraz z rozwojem gry, gdy stajemy przeciwko szybszym i dynamiczniejszym przeciwników, teoria zaczyna pokrywać się z praktyką.
W walkach na arenie nie wystarczy zabić przeciwnika. Może początkujący gladiatorzy tak właśnie uważają – czym prędzej położyć rywala i uratować własne życie. Jednak z biegiem czasu, każdy wojownik który stąpa po żółtym piasku Koloseum zrozumie, że prawdziwym wyzwaniem jest uzyskać przychylność ludu. Zrobimy to poprzez spektakularne ciosy, rozczłonkowania, bloki i parowania. Im mniej juchy z nas zejdzie, tym większy aplauz uzyskamy. Lud zaś obsypie nas srebrem. A srebro wydamy w sklepie, na jeszcze bardziej morderczą broń. Ta nam posłuży aby w jeszcze bardziej spektakularny sposób zabijać innych gladiatorów, by zyskać jeszcze większą przychylność ludu i… w zasadzie o to chodzi w grze. Jest prosta, dynamiczna i relaksująca.
Warto dodać jeszcze kilka słów o mechanice rozgrywki. Nasz bohater staje do walki w tak zwanych turniejach. Każdy z nich zawiera w sobie pięć potyczek z różnymi gladiatorami. Warto każdą z nich wygrać za pierwszym razem. Wtedy otrzymujemy tytuł Niezwyciężonego… oraz więcej monet. Jeśli otrzymamy jakąś ranę w walce, zostaje nam ona do końca turnieju. Lepiej zatem unikać tych ciosów, zamiast polegać na rozbudowanym pasku życia.
Wspomnieliśmy o sklepie. Znajdziemy w nim naprawdę ogromną ilość przedmiotów użytkowych – broni, pancerzy, hełmów, tarcz oraz mikstur, które możemy wypić przed lub w trakcie walki. Niestety nie wszystko kupimy za srebro. Producent wprowadził również złoto. Te monety, zwane również punktami Glu, zyskujemy rozwijając naszą postać poprzez kolejne awanse lub też kupując za rzeczywistą walutę.
Nasz bohater z każdą kolejną walką staje się mocniejszy. Zdobywamy doświadczenie oraz poziomy. Na każdym z nich otrzymujemy do wydania pulę punktów, które możemy wydać na siłę ataku, wytrzymałość bloku lub ilość punktów życia. W miarę rozwoju gry, zauważyliśmy że to jednak przedmioty stanowią głównie o naszej sile. Doświadczenie jest miłym aczkolwiek trochę zbędnym dodatkiem.
Uczta dla oczu
Graficznie, gra prezentuje się przyzwoicie. Nie posiada oczywiście wyśrubowanych wymagań, dzięki czemu powinniśmy ją uruchomić nawet na słabszych tabletach i smartfonach. Gołym okiem jednak widać różnicę w animacji postaci. Na Acerze Iconii Tab 510 mieliśmy okazję doświadczyć naprawdę płynnej i dynamicznej rozgrywki. Tekstury są dopracowane, a rozdzielczość w pełni zadowalająca. Byliśmy trochę zawiedzeni odwzorowaniem graficznym krwi, która jest trochę nienaturalna, zwłaszcza w chwilach gdy potokami wypływa pod koniec starcia z ciała przeciwnika.
Aplikacja jest dostępna w dwóch wersjach. Mniej krwawa jest dedykowana wrażliwszym osobom, które jednak chciałyby spróbować swoich sił w bezmyślnej siepaninie. Wersja Unrated spływa krwią co widać już po logo producenta przy uruchomieniu gry. Różnica w poziomie gore jest mocno zauważalna.
Oprawa audio pozostaje bez zarzutu. Ciekawa, nie nudząca się muzyka jest przepleciona nawoływaniami tłumu. Raczej nie wyodrębnimy żadnych konkretnych słów, ale i tak nadaje klimat rozgrywce. Głosy naszych przeciwników są wyraźnie obcojęzyczne i agresywne – tak jak powinno być.
Podsumowanie
Opisywana przez nas gra jest darmowa, aczkolwiek osoby które się wciągną w rozgrywkę mogą dokupywać wirtualną walutę poprzez realne przelewy na konto producenta. Kwestię, czy warto to robić, pozostawiam subiektywnemu odczuciu. Mogę jedynie powiedzieć, że ta gra jest warta naszej uwagi. Nie polecam jej jednak osobom wrażliwym lub szukającym ambitnej fabuły. Tu znajdą jedynie powtarzające się, pełne krwi walki.
Lubimy to. 😉
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
[…] problemu pobraliśmy z sieci kilka ciekawych tytułów, takich jak Shadowgun, Dungeon Defender oraz Blood and Glory. Sprzęt uruchomił wszystkie z wymienionych, co stanowi z pewnością miłe zaskoczenie dla osób […]