Euro już dawno za nami. Po olimpijskim ogniu też zostały tylko popioły i trochę dymu, a Igrzyska wspierane przez firmę Acer dobiegły już końca. To jednak wcale nie musi oznaczać kresu sportowych emocji w tym roku. Na świecie jest w końcu tyle fascynujących dyscyplin. A wśród z nich znajdują się także zupełnie dziwaczne i szalone. Na przykład wszystkie poniższe.
Mistrzostwa świata w saunie
Na pierwszy rzut oka sauna może wydawać się miejscem wyjątkowo mało usportowionym. Bo i cóż można tam robić poza siedzeniem i wypoczywaniem? Okazuje się, że pobyt w saunie może nabrać bardzo ekstremalnego charakteru. Udowodnili to Finowie z miasteczka Heinola, którzy od 1999 roku organizowali konkursy wytrzymałościowe w lokalnych saunach. Kilku zawodników wchodziło do nagrzanego pomieszczenia i mistrzem świata zostawał ten, który wytrwał najdłużej. Musiał przy tym opuścić saunę o własnych siłach. A to wcale nie było łatwe, bo na wejściu temperatura wynosiła 110 stopni Celsjusza i cały czas rosła.
Kobietom z innych krajów czasem udawało się wywalczyć złoto, ale w rywalizacji mężczyzn Finowie byli absolutnie bezkonkurencyjni. Aż do 2010 roku, kiedy to zakończono mistrzostwa świata w saunie, zapewne już na zawsze. Powodem był tragiczny wypadek w trakcie finałowego starcia pomiędzy lokalną legendą saunowania, Timo Kaukonenem a rosyjskim pretendentem, Władimirem Ladyżenskim. Obydwaj walczyli tak zawzięcie, że pierwszy zapadł w dwumiesięczną śpiączkę, a drugi zmarł w wyniku poparzeń trzeciego stopnia.
Kłamstwa
W XIX wieku w niewielkiej angielskiej wiosce Wasdale żył niejaki Will Ritson. Prowadził on lokalną gospodę i dzięki pewnemu niezwykłemu talentowi stał się w Wasdale prawie tak wielką atrakcją turystyczną, jak piękne jeziora i cudowne górskie szlaki. Otóż los obdarzył Ritsona zdolnością zmyślania zupełnie absurdalnych historii, które bardzo przypadały do gustu słuchaczom. Ku pamięci Willa, co roku w położonej w tej samej okolicy wiosce Santon Bridge odbywa się konkurs na najlepszego kłamcę świata. Niestety, nie każdy może wziąć udział. Politycy i prawnicy są wykluczeni ze względu na zbyt duże doświadczenie w pleceniu bzdur.
W 2011 roku zwycięzcą okazał się Glen Boylan, który opowiedział sędziom historię o swoim nietypowym spotkaniu z księciem Karolem. Boylan miał natknąć się na członka rodziny królewskiej podczas wyścigów ślimaków. Zgodnie z radą arystokraty, usunął swojemu ślimakowi muszlę, by uczynić go bardziej aerodynamicznym. Nie zdołał jednak zwyciężyć, bo konkurenci oszukali go, używając ślimaków na baterie. Zwycięstwo tej historii zupełnie nas nie dziwi, choć najbardziej podoba nam się legendarna opowieść biskupa Carlisle, który miał wygrać zawody w Santon Bridge mówiąc tylko: „nigdy w życiu nie skłamałem”.
Głupie miny
Mistrzostwa świata w wymyślaniu głupich sportów nie istnieją prawdopodobnie tylko dlatego, że nikt nie mógłby się równać z Anglikami (a szkoda, bo bardzo chętnie objęlibyśmy patronat medialny nad takimi zawodami). Praktycznie każda wioska ma tam jakąś dziwną tradycję, polegającą na organizowaniu zupełnie kuriozalnych zawodów. Zagłębiem dla takich pomysłów jest hrabstwo Kumbria, gdzie poza opisanymi wyżej mistrzostwami w kłamaniu, odbywają się także zawody w robieniu głupich min. Organizowane są co roku w miasteczku Egremont.
Zasady nie są specjalnie skomplikowane. Wystarczy przełożyć głowę przez chomąto (nawet nie pytajcie…) i, cóż, zrobić najgłupszą minę na jaką jesteście w stanie się zdobyć. Jeżeli jednak liczycie na łatwe złoto, to lepiej uważajcie. Zawody w Egremont mają swoich potentatów. Z trzynastu ostatnich konkursów, jedenastokrotnie zwycięsko wychodził Tommy Mattinson. A pewnie miałby już tuzin wygranych na koncie, ale po ośmiu triumfach z rzędu zrezygnował z udziału w mistrzostwach w 2009 roku, ze względu na śmierć matki. Później jednak wrócił i jak zwykle nie pozostawił wątpliwości co do tego, kto robi najgłupsze miny na świecie. To przerażające, ale jedną z wcześniejszych legend tego „sportu” jest ojciec Tommiego, Gordon Mattinson. Najwyraźniej uroda przechodzi w tej rodzinie z ojca na syna.
La canne
W filmach o sztukach walki często pojawia się postać starego mistrza, który uzbrojony tylko w drewnianą laskę jest w stanie rozłożyć na łopatki prawie każdego. Taki mistrz zapewne jednak nie miałby wcale lekko, gdyby przyszło mu się zmierzyć z prawdziwymi specjalistami od la canne. To francuska sztuka walki, sprowadzająca się właśnie do okładania przeciwnika drewnianą laską. Reguły są dość podobne do szermierki, ale nie brakuje wariacji, czyniących ten nietypowy sport znacznie bardziej efektownym. Niektórzy walczą bowiem dwiema laskami, a inni wolą jedną, ale za to przedłużoną. Coś na styl kostura – z pewnością pozwala zadać przeciwnikom większe obrażenia.
Choć sport może wydawać się absurdalny (zapewne dlatego, że właśnie taki jest – czemu bić się laską zamiast szpadą czy floretem?), to obok precyzyjnie opisanych zasad ma nawet system klasyfikacji zawodników – najlepsi otrzymują żółtą gałkę, podczas gdy początkujący muszą zadowolić się niebieską. Co ciekawe, la canne było demonstrowane na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, w 1924 roku. Szkoda, że nie weszło na stałe na listę sportów olimpijskich. Starsze panie jeżdżące autobusami krakowskiej komunikacji miejskiej byłyby w tym wyśmienite.
Ekstremalne prasowanie
Podczas gdy jedni nie dotykają żelazka przez całe życie, a inni potrafią robić z nim prawdziwe cuda. O dziwo, do tej drugiej kategorii zaliczają się nie tylko kobiety. Zaświadczyć może o tym Extreme Ironing Bureau, organizacja zajmująca się prowadzeniem zawodów właśnie w ekstremalnym prasowaniu. Na czym cała zabawa polega? W założeniach wszystko jest bardzo proste. Wystarczy mieć deskę do prasowania, żelazko i trochę odwagi. Trzeba bowiem zabrać wspomniany ekwipunek w miejsce, gdzie prasowanie przestanie być zwyczajną, potwornie nudną pracą domową. Gdzie dokładnie? Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia.
Niejaki Phil „Steam” Shaw, twórca Extreme Ironing Bureau, od 1997 roku organizuje zawody w tej niezwykłej dyscyplinie i do tej pory uczestnicy chwytali za żelazko podczas górskich wspinaczek, spływów kajakowych, a nawet przy okazji nurkowania w stawie. Ci ludzie nie wiedzą co to strach… i pomięte koszule!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.